Hamid (2018) – Telefon do Boga

Hamid, trzeci pełnometrażowy film w dorobku Aijaza Khana, powstał mniej więcej w tym samym czasie, co Widow of Silence („Wdowa milczenia”) Praveena Morchhale i No Fathers In Kashmir („Żadnych ojców w Kaszmirze”) Ashwina Kumara. Każdy z tych obrazów w odmienny sposób i z nieco innej strony opowiada o tym samym kaszmirskim dramacie: tragedii rodzin, które wskutek konfliktu w Dolinie straciły ojców i mężów. Podczas gdy Morchhale w refleksyjnym, lapidarnym stylu kojarzącym się z irańskim mistrzem Abbasem Kiarostamim pokazywał walczącą o swoją godność pół-wdowę, a Kumar w melodramatycznej historii z wieloma akcentami politycznymi skupił się na parze nastolatków, Khan przyjął perspektywę dziecka, a tym samym wybrał opowieść, którą czystość i naiwność spojrzenia małego bohatera czynią bardziej subtelną oraz ciepłą.

Debiutancki scenariusz Ravindera Randhawy (autora tekstów piosenek do Anaarkali of Arrah) to adaptacja sztuki teatralnej Mohammeda Amina Bhata Phone No 786. Pod tym enigmatycznym tytułem kryje się punkt wyjścia opowieści. Siedmioletni Hamid (Talha Arshad Reshi), dowiaduje się, że 786 to numer przypisywany Allahowi. Z dziecięcą ufnością traktuje tę informację dosłownie i uznaje, że jeśli pod niego zadzwoni, porozmawia z Bogiem. A ma do stwórcy ważną sprawę: jego tata Rehmat Ali (Sumit Kaul) ponad rok wcześniej wyszedł z domu i nie powrócił. Jeden ze szkolnych kolegów mówi Hamidowi, że Rehmata na pewno wziął do siebie Allah. Chłopiec liczy, że jeśli dodzwoni się do Boga i bardzo o to poprosi, ten przekaże jego tacie wiadomość, by wrócił do domu.

Ku swojemu rozczarowaniu Hamid dowiaduje się, że nie istnieją numery telefoniczne złożone z trzech cyfr, potrzeba ich dziesięciu. Dopisuje więc na początku dziewiątkę (od której zaczyna się wiele indyjskich numerów) i powtarza jeszcze dwa razy 786. Traf chce, że sekwencja działa i rzeczywiście ktoś odzywa się po drugiej stronie. Nie jest to jednak Allah, a Abhay (Vikas Kumar), funkcjonariusz paramilitarnych sił specjalnych policji CRPF (Central Reserve Police Force), stacjonujący we wsi, gdzie mieszka chłopiec. Choć wpierw jest przekonany, że ktoś robi mu dowcip, Abhay zaczyna się coraz bardziej angażować w rozmowy z chłopcem. Zarówno dziecku, jak i mężczyźnie będą one przynosić ukojenie.

Niewiele tu dramatycznych scen tak obecnej w Kaszmirze przemocy – choć stale mamy świadomość, że życie bohaterów jest dalekie od normalności. Kontrole służb z błahego powodu, wzajemna nieufność, uzbrojone oddziały CRPF i wojskowe pojazdy na ulicach, lęk, że w każdej chwili może się stać coś złego – to wszystko jest na porządku dziennym. Przelotnie widzimy zamieszki, słyszymy pokrzykiwanie protestujących, ciskane w kierunku funkcjonariuszy kamienie. To wszystko jednak rozgrywa się z ę pewnego dystansu, jakby obok Hamida, który chce pozostać dzieckiem: chodzić do szkoły, bawić się, a nie wikłać w sprawy dorosłych. Te jednak nieuchronnie się o niego upominają. Mały obwinia się o zaginięcie ojca, podskórnie czuje, że winą obarcza go również mama (w feralny wieczór ojciec wyszedł, by przynieść dla synka obiecany prezent). Aby wspomóc rodzinę, czuje się zobowiązany do pojęcia pracy i chce uczyć się zawodu ojca, budowniczego łodzi. Wydaje mu się, że jeśli ukończy łódź, którą robił tata, być może sprowadzi go do domu.

Chłopiec, jak to dziecko, nie potrafi ukryć emocji – tęsknoty, złości i rozżalenia. Ale jego matka Ishrat (Rasika Dugal) nie radzi sobie z żałobą i smutkiem, nie potrafi się do nich przyznać. Oddala się od syna: omija go wzrokiem, strofuje, traktuje chłodno i z dystansem. Nie potrafi go pocieszyć ani sama przeżywać straty, jakby przyznanie do tego, że jej doświadcza, oznaczało wydanie na Rehmata ostatecznego wyroku. Ishrat nie jest gotowa pogodzić się z faktem, że ukochany mąż najprawdopodobniej nie żyje.

Pomimo dziecięcego, naiwnego sposobu patrzenia na świat, Hamid wydaje się zaskakująco przenikliwy w kontaktach z dorosłymi, zadziwia empatią, determinacją oraz gotowością do stawiania czoła rzeczywistości. Wcielający się w niego chłopiec, Kaszmirczyk, znakomicie radzi sobie przed kamerą. Reżyser połączył w obsadzie naturszczyków i profesjonalistów. Tłumaczył, że chciał uzyskać jak najbardziej autentyczny efekt, którego by nie osiągnął, gdyby Kaszmirczycy mówili jak ludzie z Mumbaju. Rasika Dugal to jedyna profesjonalna aktorka „z zewnątrz”, która wciela się w mieszkankę wsi.

Choć to imię Hamida wykorzystano jako tytuł, Abhay jest nie mniej ważną postacią, właściwie równorzędną wobec chłopca. Poznajemy go jako przepełnionego złością i nienawiścią mężczyznę. W jego pierwszej scenie widzimy, jak oddaje mocz na mur, na którym wypisano niepodległościowe slogany. Chwilę później obrywa kamieniem ciśniętym przez jakiegoś młodzika. Rozwścieczony Abhay dogania go i sięga po broń. Kolega z oddziału z trudem go powstrzymuje przed jej użyciem, wykrzykując, że chłopaczek to jeszcze dziecko. Kolejne sceny utrwalają obraz bezmyślnego okrutnika. Z czasem jednak poznajemy inną twarz mężczyzny i dowiadujemy się, że za agresją kryje się osobisty dramat. Abhay, choć po stronie „najeźdźcy”, to jeszcze jedna z ofiar tej wojny i najprawdopodobniej cierpi na zespół stresu pourazowego.

Przejmujące sceny jak pokojowy protest milczących kobiet o kamiennych twarzach, których mężowie i synowie zaginęli, przeplatają się z kontemplacyjnymi sekwencjami jak ta z Hamidem i ojcem płynących o poranku łodzią i rozprawiających o Bogu, a nawet subtelnym humorem. Dzięki temu waga podjętych w filmie kwestii nie przygniata. Podążamy za postaciami w ich smutku, jesteśmy świadkami, jak oswajają ból i uczą się przeżywać żałobę. Ich życie toczy się dalej. Nie ma tu tak naprawdę polityki – a tylko ludzkie emocje i zaskakująca jak na tę tematykę dawka ciepła i nadziei. Jak zgrabnie podsumował reżyser w jednym z wywiadów – Hamid to film o miłości, pokoju oraz procesie leczenia wewnętrznych ran.

Film został wyróżniony tegoroczną National Award jako najlepsza produkcja urdu. Reżyser nie mógł przekazać tej radosnej wiadomości odtwórcy roli Hamida i jego rodzinie. Gdy ogłoszono werdykt, Kaszmir był odcięty od świata po tym jak indyjski rząd odebrał regionowi autonomię.

 

Jedna uwaga do wpisu “Hamid (2018) – Telefon do Boga

  1. „Nie jest to jednak Allah, a Abhay…” :))) Jak zwykle świetna recenzja, zachęcająca do oglądania. Dzięki.

Odpowiedz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.