Pretendent do ręki (2020) Miry Nair – adaptacja powieści Vikrama Setha na Netflixie

Salaam Bombay Miry Nair z 1988 mimo upływu lat nie straciło nic ze swojej intensywności oraz siły rażenia. W tej opowieści były wściekłość i prawda, do których Slumdog Danny’ego Boyle’a nie mógł się nawet zbliżyć. Rozczarowuje więc, że w zrealizowanej dla BBC adaptacji Pretendenta do ręki Nair porusza się po terytorium bliższym Boyle’owi, a nie po ścieżkach, które sama wytyczyła – czy to w Salaam… czy znacznie lżejszym w wymowie, ale głęboko zanurzonym w dylematach diaspory Imienniku. Podstawowy problem wynika z adresata – bo choć jest to ekranizacja indyjskiej powieści indyjskiego autora, zrealizowana przez indyjską (a właściwie indyjsko-amerykańską) reżyserkę i wyłącznie z indyjską, w dodatku wyśmienitą, obsadą, to jest to pięknie opakowany, egzotycznie pachnący towar ze sklepu kolonialnego przeznaczony dla zachodniej widowni (za scenariusz odpowiada Brytyjczyk Andrew Davis) z pocztówkowymi widokami ghatów, świętowania Holi, czyhających na smaczne kąski małp czy bawołów taplających się w bajorkach na prowincji i eklektycznie zaaranżowanymi dźwiękami sitaru płynącymi w tle (kompozycje autorstwa Alexa Heffesa i Anoushki Shankar). Wystarczy zresztą pobieżnie przejrzeć recenzje… Te zachodnie sprzed paru miesięcy powstałe po premierze na BBC, choć pozbawione większego entuzjazmu, są przychylniejsze niż teksty, które teraz, gdy film trafia do zasobów Netfliksa, można przeczytać w indyjskich portalach.

Są oczywiście w tym serialu momenty udane, jak dbałość o scenograficzny czy kostiumowy detal, malownicze kadry, są interesujące wątki i na iluś poziomach można się nim cieszyć. Pomaga też nieznajomość literackiego pierwowzoru – kiedy nie oczekuje się odmalowanego przez Vikrama Setha kompleksowego, mozaikowego obrazu społeczeństwa tuż za progiem niepodległości. Nair na pierwszy plan wyciągnęła tutaj bowiem romans, który rozgrywa, jak ma miejsce w powieści, w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. Przeskakuje przy tym między różnymi miejscami akcji, fikcyjnym, wzorowanym na Benaresie Brahmpurem, prężnie rozkwitającą Kalkutą czy prowincją. Jeśli komuś wystarczają uczuciowe perypetie i odgadywanka, z którym z potencjalnych amantów bohaterkę czeka happy end – może się całkiem nieźle bawić. Amantów mamy bowiem trzech, reprezentujących odrębne grupy i klasy społeczne (jak też romantyzm, pragmatyzm, kreatywność), a bohaterką jest Lata (debiutantka Tanya Maniktala), studentka literatury angielskiej. Lata, dziewczyna z klasy średniej, w pierwszym odcinku na ślubie starszej siostry słyszy od matki (Mahira Kakkar) deklarację, że i dla niej znajdzie odpowiedniego kandydata. Ona sama chwilowo nie myśli o zamęściu, ale wkrótce za sprawą poznanego na uczelni Kabira (Danesh Razvi) przeżyje gwałtowną uczuciową burzę. Ich związek skomplikuje jednak fakt, że chłopak pochodzi z muzułmańskiej rodziny.

Scenariusz, który ponadtysiącstronicową powieść kondensuje do sześciu odcinków, przeplata losy czterech rodzin. Uwaga, prześledzenie tych relacji wymaga skupienia. Mehrów z Brahmpuru (Laty, jej matki oraz siostry Savity), Kapoorów – z Mehrami połączonych przez małżeństwo Savity z Pranem – starszym synem Kapoorów, zaprzyjaźnionego z Kapoorami nawaba Baitaru i wreszcie Chatterjich z Kalkuty – z Mehrami powiązanych przez małżeństwo Meenakshi Chatterji oraz Aruna – najstarszego brata Laty i Savity. Jeśli już się pogubiliście, BBC przychodzi z odsieczą za sprawą tego drzewka:

źródło: https://www.bbc.co.uk

Senior rodu Kapoorów Mahesh (Ram Kapoor) to wytrawny polityk, reprezentant Kongresu,  który planuje start w pierwszych wyborach w niepodległych Indiach. Źródłem nieustannych zgryzot jest dla niego młodszy syn Maan (Ishaan Khatter) – chimeryczny, impulsywny i beztroski chłopak, który nie wie jeszcze, co zrobić ze swoim życiem, a rozmaite młodzieńcze wybryki uchodzą mu na sucho za sprawą sporego uroku osobistego. Jego przeciwieństwem jest Firoz (Shubham Saraf), syn nawaba, poważny i obiecujący prawnik. Chatterji zaś to zamożna oraz ekscentryczna rodzina, której styl życia bywa dla (nieprzesadnie) konserwatywnych Mehrów dość szokujący. Amit Chatterji (Mikhail Sen), poeta, brat Meenakshi, okaże się kandydatem na męża numer dwa. Trzecim zaś – Haresh (Namit Das) robiący karierę w prężnie się rozwijającym przemyśle obuwniczym.

Nie wyczerpuje to bynajmniej listy przewijających się przez serial postaci. Na uwagę zasługują jeszcze choćby pojawiający się na drugim planie ambitny oportunista Waris (Ranvir Shorey) oraz antypatyczny polityk grany przez Vinaya Pathaka. Do tego jeszcze Rasika Dugal, Vijay Verma, Vijay Raaz… I jak nietrudno się domyślić, w takim gąszczu rozmaite wątki rozegrane są naprędce i bardzo pobieżnie, a część bohaterów jest tylko leciutko naszkicowana. O wiele bardziej frapujące od uczuciowych rozterek Laty są zepchnięte na mocno dalszy plan kwestie polityczno-społeczne. Powieść Setha ukazała się w latach 90, gdy nie milkły echa zburzenia meczetu Babri i hindusko-muzułmańskich pogromów. Niepokój i chaos czasów po Podziale odzwierciedlony w powieści zdecydowanie korespondował ze współczesnością. W serialu buzujące napięcia społeczne są tylko delikatnie muśnięte, jakby twórcy nie chcieli nadmiernie burzyć widzom dobrego nastroju – przeważają nostalgiczno-idylliczne obrazki minionych czasów sfotografowane w miękkim, ciepłym świetle. Ale te napięcia wybrzmiewają symbolicznie w relacji Maana i Firoza – których przyjaźń (z niewypowiedzianą sugestią czegoś więcej) zostanie wystawiona na ciężką próbę, a ich rodziny czeka dramatyczny konflikt.

Maan zresztą stopniowo staje się najciekawszą postacią tej opowieści. Nawiązuje burzliwy romans z o wiele starszą od siebie kurtyzaną Saeedą Bai (Tabu). W tej relacji przechodzi od młodzieńczego zadurzenia do obsesji i wkroczy na mocno autodestrukcyjną ścieżkę. Ishaan Khatter (prywatnie przyrodni brat Shahida Kapoora) zapowiada się na duży talent. Jego Maan jest bohaterem irytującym, nieznośnie niedojrzałym, któremu jednak wiele potrafi się wybaczyć. Wdzięk miesza się w nim z narcyzmem, uczuciowość z egoistyczną bezwzględnością, a aktor znakomicie sobie radzi z przeskakiwaniem skrajności na emocjonalnej skali oraz oddaniem winy i odkupienia. Tabu zaś jako Saeeda to klasa sama w sobie. Elegancką powściągliwością tworzy fantastyczną przeciwwagę dla Ishaana.  

Interesująco wypada wątek polityczny. Mahesh Kapoor zabiega o uchwalenie ustawy dotyczącej reformy rolnej polegającej na rozparcelowaniu ziemi należącej do właścicieli ziemskiej i oddaniu jej w ręce dzierżawców. Wynikające z tego perturbacje – jak opór zamindarów oraz wzmacnianie się socjalistów – oddają realia politycznej walki, a w tle jeszcze pobrzmiewa wrastanie w siłę hinduskiego nacjonalizmu. Bardzo ciekawie rozwija się wątek Warisa – i aż szkoda, że niewiele jest na te wszystkie wydarzenia miejsca. Za to zupełnie, niczym tajemnicze tabu, pominięta jest kwestia brytyjska, co jest dość karkołomnym wyczynem zważywszy na czas akcji. Cóż, widać nie wypada drażnić sentymentów tego, kto wykłada pieniądze na produkcję. Anglicy tu w każdym razie nie istnieją, jakby ktoś ich wygumkował (poza okazjonalnymi wzmiankami o czyjejś wizycie w Londynie) i zakazał bohaterom rozmawiać o kolonialnym ciężarze.

Historia Laty broni się dzięki naturalnemu talentowi debiutantki Tanyi Maniktali, która rozterkom swojej postaci nadaje bardzo ludzki i prawdziwy wymiar. Rozumiemy doskonale, z czym się musi mierzyć i dlaczego podejmuje decyzje, jakie podejmuje. Ważne, że koniec końców dokonuje wyborów sama. Choć uwikłana w konserwatywny, męski świat, potrafi więc pokazać rys niezależności.

Powieść Setha jest nakreśloną z rozmachem satyrą napisaną ciętym językiem – i ten wydźwięk w serialu zdecydowanie ginie. Momentami pojawiają się tam elementy humorystyczne – ale bywają przerysowane, tak samo część postaci. W zestawieniu z powagą innych wątków dosyć to niespójne. Choćby Mahira Kakkar jako matka Laty przekracza granicę aktorskiej szarży i wypada karykaturalnie. Podobny problem jest z siostrą Meenakshi Kuku. A i sama Meenakshi (Shahana Goswami) to bohaterka zlepiona ze stereotypów o występnej femme fatale. Szkoda też sprowadzenia Randeepa Hoody, aktora o ogromnym potencjale, do marginalnej roli kochanka, którego zadanie sprowadza się do pokazywania nagiego torsu.

Trudno się też pozbyć wrażenia, że bohaterowie zachowują się miejscami nazbyt współcześnie czy nazbyt swobodnie obyczajowo. Część takich scen jest i w literackim pierwowzorze, ale też autor bardziej puszczał oko do „dziś” niż „kiedyś”. W dosłownej filmowej rzeczywistości publiczna wymiana czułości przez Latę i Kabira, w dodatku w świątynnej okolicy, powoduje duże uczucie dysonansu. A scena, gdy na przyjęciu u Chatterjich Amit nagle porywa Latę do ognistego tanga, wydaje się przeklejona z innego czasu oraz świata.  Lata 50. ogółem zaś rysują się jako czasy ogromnej obyczajowej swobody. Brak jeszcze iskry i żywiołowości, a momentami robi się zwyczajnie nudno.

Największym jednak problemem serialowego Pretendenta… jest język. Przeważa angielski, z okazjonalnymi wstawkami w urdu, hindustani, awadhi i bengalskim. Angielski wypada potwornie sztucznie. Dialogi nierzadko brzmią nieznośnie banalnie, do tego aktorzy wypowiadają je z kuriozalnymi akcentami (które mocno krytykuje indyjska widownia). Zarzut, jaki przejawia się w różnych miejscach, jest taki, że są jak biali z pomalowanymi twarzami udający z przesadną intonacją autochtonów. W artykule w Huffington Post osoba odpowiedzialna za ćwiczenie z aktorami akcentów tłumaczy, że tak wtedy mówiono. Nie mnie oceniać jej rekonstruktorską robotę, ale osiągnięty efekt nienaturalności i dziwności nie wydaje mi się dobrą strategią. Jeszcze co do wiodącego języka pal licho, kiedy rozmawiają w nim postacie wykształcone… ale czasem po angielsku konwersują takie, które w normalnym świecie na pewno by go między sobą nie użyły. O wiele wiarygodniej wypadają te partie serialu, gdy bohaterom wolno mówić w swoich językach.

Co ciekawe, choć m.in. tu realia zgrzytają, to w innych punktach bywają zadziwiająco dopieszczone. Pięknie wskrzeszono bowiem świat tawaif – kurtyzan, opiekunek sztuki, który reprezentuje Saeeda Bai. Gdy Tabu wypowiada swoje dialogi w urdu, gdy śpiewa ghazale – te sceny immersyjnie przenoszą widza do jej haveli. Ghazale Saeedy skomponowała i wykonuje znana z nich pieśniarka Kavita Seth. A autorem bardzo dobrych angielskich przekładów ich tekstów Dagha Delviego jest Vikram Seth (nie wiem, czy tak samo będzie na Netfliksie – ja oglądałam na BBC).

Z radością można też odkrywać rozmaite drobiazgi – jak choćby to, że utwór śpiewany na kolacji u Bengalczyków Chetterjich to Ekla Cholo Re– jedna z Rabindra sangit – piosenek Tagore’a. A kawałek, który zawodzą, okrutnie fałszując, studenci po wystawieniu swojej sztuki, to Gore Gore O Banke Chhore z Samadhi wielkiego hitu kinowego z lat 50. – a więc taki, który z wielkim prawdopodobieństwem młodzi mogli wtedy śpiewać (a przy okazji jeden z wielu muzycznych numerów w kinie hindi, które kompozytor gwizdnął skądinąd).

Ciekawa historia stoi też za profesją Haresha, który pracuje dla czeskiej firmy wytwarzającej buty. W serialu oglądamy jej logo.

To oczywiście nawiązanie do słynnej czeskiej Baty. W serialu oglądamy jako postaci epizodyczne czeskich właścicieli fikcyjnej Pragi. Co prawda w momencie kiedy rozgrywa się akcja jeden z prawdziwych braci Batów już nie żył (zginął w katastrofie lotniczej), ale rzeczywiście, firma miała fabrykę w Indiach, i to od lat 30., potem doszły kolejne. Ta pierwsza powstała w obszarze metropolitalnym Kalkuty. Wokół niej powstało całe miasteczko z infrastrukturą dla pracowników. To istniejący wciąż Batanagar. Dla Vikrama Setha uczynienie jednego z bohaterów szewcem było hołdem oddanym ojcu – który pracował właśnie w Bacie.

Choć jak już wspomniałam, melodramatyczna (aż nadto chwilami) i sentymentalna strona serialu może cieszyć (szczególnie w finale, który zgrabnie przywołuje często obecny w indyjskich filmach motyw pociągu), to po twórczyni pokroju Miry Nair oczekuje się więcej niż efektownej wizualnie i dobrze zagranej rzemieślniczej roboty. Szkoda, że nie było tu więcej przestrzeni (czytaj: odcinków), by pozwolić wątkom należycie wybrzmieć, a wszystkim postaciom w pełni rozwinąć. Jednak mimo fabularnej gonitwy, rozmaitych problematycznych kwestii i językowego miszmaszu – dobrze, że ten serial powstał, by młodzi Brytyjczycy o indyjskich korzeniach mogli na ekranie (tudzież w serwisie VoD) państwowej brytyjskiej telewizji znaleźć w końcu choć taką reprezentację.  

Serial jest dostępny na Netflixie.

Odpowiedz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.