18. WatchDocs: Chłopcy i dziewczyny (Boys who like girls, 2018) – Praca u podstaw

Wiele mówi się o kwestii przemocy, seksualnej oraz fizycznej, wobec kobiet w Indiach i powstał na ten temat niejeden dokument. Koncentrują się jednak one głównie na konkretnych sprawach i statystykach, analizach zjawiska i jego postrzeganiu przez różne warstwy społeczeństwa. O wiele mniej miejsca poświęca się pomysłom, jak tej przemocy przeciwdziałać, choć różni komentatorzy podkreślają, że nie wystarczy sama legislacja, czyli np. zaostrzanie kar oraz wdrażanie procedur zwiększających bezpieczeństwo w środkach komunikacji itd. Tę lukę uzupełniła fińska dokumentalistka Inka Achté.

Chłopcy i dziewczyny (Boys who like girls) przybliża działalność prowadzonej przez Harisha Sadaniego organizacji MAVA wykonującej tytaniczną pracę u podstaw. MAVA to akronim od Men Against Violence, (Mężczyźni Przeciwko Przemocy). Harish, mądry i zaangażowany człowiek  – z pomocą pełnych zapału wolontariuszy – pracuje w Mumbaju z chłopcami ze slumsów. Zarówno młodszymi, jak i nastolatkami. Poświęca im uwagę, zapewnia bezpieczną przestrzeń, gdzie ktoś interesuje się nimi i ich sprawami, a także wspólnie świętuje sukcesy i inne radosne wydarzenia. Przede wszystkim zaś wolontariusze i pracownicy MAVA uczą te dzieciaki wspierania kobiet i szacunku wobec nich. Uczą mądrze, nie z pozycji ex cathedra, kogoś pełnym wyższości tonem wygłaszającego morały, a ze zrozumieniem, tolerancją oraz cierpliwością. Harish i jego ekipa sprawiają, że chłopcy przyglądają się sobie i własnym poglądom, pomagają im dojść, jak wyniesione z domu czy otoczenia wzorce oraz skrypty kształtują ich myślenie. Skłaniają do zastanowienia nad przemocą i tym, jakim jest ona rozwiązaniem. Brzmi to szalenie poważnie, ale realizowane jest w prosty sposób – w warsztatowej formie, dzieciaki wykonują jakieś zadanie, a potem wspólnie się wszystko omawia.

Zadania, jakie widzimy w dokumencie, to na przykład przygotowanie kolaży. Pod nagłówkami dobre/złe chłopcy wklejają wycięte z gazet zdjęcia różnych osób. A potem dyskutują z animatorami o swoich wyborach. Dlaczego myślą, że modelka prezentująca bieliznę jest zła, dlaczego przypisują jej cechy charakteru takie, jakie przypisują. A w końcu dyskusja schodzi na przyczyny tego, że winą za gwałt obarcza się ofiarę.

Innym razem dostają ćwiczenie w parach. Wpierw jedna osoba ma otworzyć zaciśniętą w pięść dłoń drugiej siłą. Potem druga również ma rozewrzeć dłoń partnera – ale nie dotykając go. I znów następuje omówienie, dzięki któremu udaje się przepracować ogromnie ważną różnicę. Chłopcy rysują też kredą na podłodze nagą kobietę i mają za zadanie nazwać różne części jej ciała, ile tylko znają. Najpierw dowcipkują, trochę testują granice tego, na co mogą sobie pozwolić w ćwiczeniu, dopytują, czy mogą użyć wszystkich słów. Ale prowadzący poważnie odpowiada, że nie będzie na nich krzyczał i nie zakazał przecież używania żadnych – czy to wulgarnych czy nie. Rzeczywiście, nie wyśmiewa ani nie krytykuje za„uliczny” język. Zastanawia się tylko wspólnie z chłopcami, dlaczego na określenie głowy, ręki czy nogi używają tylko jednego słowa, a do nazwania organów płciowych użyli tak wielu, głównie wulgaryzmów.
Pokazane są też inne akcje – jak koło teatralne, w którym chłopcy i dziewczyny przygotowują wspólnie sztuki wystawiane w szkołach dotyczące praw kobiet.

Dokument bardziej niż na historii MAVA skupia się na działaniach organizacji jako takich. Nie dowiemy się więc, kiedy i dlaczego Harish rozpoczął swoją misję ani nie zagłębiamy się w jego prywatność. Dłużej towarzyszymy mu tylko, gdy wyjeżdża na europejską konferencję poświęconą walce o prawa kobiet w poszukiwaniu wiecznie brakujących funduszy. Nie znajduje tam niestety żadnych partnerów, bo okazuje się, że nikt nie finansuje podobnych projektów – a więc choć dotyczących praw kobiet, to prowadzonych przez mężczyznę i skupiających się na pracy z mężczyznami. Achté sygnalizuje więc istotną lukę. Bo niewątpliwie to, co robi MAVA, jest ogromnie istotne. W dokumencie pada zresztą pytanie: „Co z tego, że kobiety zyskają siłę, jeśli mężczyźni i tak nie będą ich poważać?”.

Jako że organizacja i jej lider pokazani są właściwie w tle, na główny plan wychodzą chłopcy. Kamera podąża szczególnie za jednym – Vedem. W domu jest niewesoło, biednie, ciasno. Przemocowego ojca alkoholika boją się wszyscy: Ved, jego rodzeństwo, wycofana matka. Cieszą się, że ojciec często znika, bo wtedy mają spokój. Ved się uczy, bo wie, jakie szanse da mu edukacja. Realizuje się w amatorskich przedstawieniach. Angażuje w MAVA i jest z tego dumny. Wydaje się rozsądnym, dobrym chłopakiem – ma przed sobą przyszłość, bo ktoś dał mu szansę, poświęcił czas i uwagę. Ilu takich Vedów nie skończy szkoły, automatycznie powtórzy wyniesione z domu wzorce zachowania? To uświadamia, jak ważna jest rzetelna praca społeczna, niepozostawianie takich rodzin i dzieciaków samym sobie.

Choć dokumenty o przemocy wokół kobiet zwykle pozostawiają z poczuciem wściekłości pomieszanej z bezsilnością, i porażają ogromem zła, Achté swoim filmem, który nie prowadzi nas przez kolejne kręgi piekła, daje zastrzyk nadziei, że są ludzie, którzy chcą działać i robią to mądrze, a ich działania dają rezultaty. Choć to tylko kropla w morzu i nie mają żadnego systemowego wsparcia…
Reżyserka tak tłumaczyła swoje intencje w wywiadzie po pokazie na festiwalu w Sheffield:

Chciałam zrobić film, który nie wyłączy męskiej widowni, a zaprosi ją do wspólnej dyskusji, ponieważ uważam, że funkcjonuje pewien model toksycznej męskości krzywdzący również dla mężczyzn. Istnieje przecież wielu mężczyzn, którzy go odrzucają i nie akceptują. Starałam się więc stworzyć za sprawą swojego filmu przestrzeń umożliwiającą mężczyznom i kobietom spotkanie i rozmowę. Patriarchat jest wspólnym wrogiem (…) i zupełnie się zgadzam z Harishem, że aby walczyć z mizoginią, musimy pracować z chłopcami i mężczyznami. Myślę, że czasem ich postawy wynikają nie z tego, że są z gruntu złymi, okropnymi ludźmi. To po prostu niezrozumienie, a z czymś takim należy pracować wyłącznie podejmując dialog.

Chłopcy i dziewczyny, co ważne, nie pokazują Indii jako zacofanego zaścianka, wobec którego „człowiek Zachodu” może poczuć moralną i cywilizacyjną wyższość. Zostawia z wrażeniem, że inicjatywy takie jak działania MAVA przydałyby się w wielu miejscach na świecie – w tym polskich szkołach na pewno.

Odpowiedz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.