Gdy Dil Dhadakne Do pojawiło się na ekranach, Zoi Akhtar zarzucano, że jej film, trzeci pełnometrażowy w dorobku, to tylko kolejna pusta eskapistyczna opowieść o życiu elit. Myślę, że niesłusznie. Bo choć owszem, reżyser ponownie pokazała nieprzyzwoicie bogatych bohaterów, których ponownie wysłała w pretekstową egzotyczną podróż, to konflikty, w jakie ich uwikłała, nie są oderwane od rzeczywistości. I widzom – którzy na co dzień nie rozbijają się na pokładach luksusowych wycieczkowców sunących leniwie po ciepłych lazurowych morzach – z rodziną Mehrów i jej problemami może być zaskakująco łatwo się utożsamić.
Akhtar jak zwykle toczy swoją opowieść z humorem, w lekko ironicznym tonie, co rusz puszcza do publiczności oko, podkreślając umowność zarówno formuły, jak i opowieści jako takiej. Umiejętnie balansuje między elementami komicznymi a dramatycznymi, nie pozwalając, by zrobiło się nazbyt ciężko i patetycznie, kiedy historia nabiera znacznie poważniejszych tonów. Pozwala sobie na spojrzenie z dystansu, pobłażliwość wobec bohaterów, a nawet – podszyte sympatią – podkpiwanie z nich, głównie za sprawą tajemniczego wszechwiedzącego narratora przemawiającego zza kadru głosem Aamira Khana (narrator w końcu, ku uciesze widowni, ujawni swoją tożsamość).
Podróż, ze zmiennym krajobrazem, atrakcyjnymi zagranicznymi lokacjami, nie jest tu tak wyrazistym elementem jak w Zindagi Na Milegi Do Bara. Poza nielicznymi migawkami ze Stambułu czy paroma atrakcjami wmontowanymi w jednym z klipów, tak naprawdę oglądamy bohaterów zamkniętych w jednej, acz olbrzymiej przestrzeni – wycieczkowca, na którego podkład świętujący trzydziestą rocznicę ślubu Mehrowie, prominentny biznesmen Kamal Mehra (Anil Kapoor) i jego małżonka Neelam (Shefali Shah), zaprosili na dziesięciodniowy rejs przyjaciół oraz rodzinę, w tym dorosłe dzieci, lekkoducha Kabira (Ranveer Singh) i zamężną, robiącą karierę Ayeshę (Priyanka Chopra). Jak nietrudno przewidzieć, sielska atmosfera wakacji i radosnego świętowania nie utrzyma się długo.
Ponieważ ludzie są tylko ludźmi, nie obędzie się bez nieporozumień, konfrontacji, stawiania czoła gromadzonym od dawna żalom i lękom, mierzenia się z hipokryzją. Ale też dla przeciwwagi nie zabraknie subtelnych elementów farsowych czy napiętrzenia komicznych i tragikomicznych sytuacji czy muzycznych przerywników.
Akhtar jednak pod przykrywką gwiazdorskiego rozrywkowego kina przemyca całkiem interesujące spostrzeżenia obyczajowe. Chociaż początkowo na pierwszy plan wysuwają się perypetie uczuciowe młodych bohaterów, tak naprawdę pod lupę zostaje wzięta rodzina jako taka. Jej funkcje, dynamika relacji pomiędzy członkami, przemiany, jakie zaszły w tradycyjnych modelach. A kwestie, jakie ją przy okazji są podjęte to choćby obawa, co ludzie powiedzą, gdy wyjdzie się poza społeczne konwenanse, poczucie, że nigdy nie sprosta się rodzicielskim oczekiwaniom, trudności z usamodzielnianiem, konflikty małżeńskie wynikające z odmiennego spojrzenia partnerów na to, jak ich role w związku powinny wyglądać, starania rodziców, by wiecznie kontrolować i układać życie dzieci, poświęcanie siebie w imię dziwacznie pojmowanego dobra innych, lęk przed zadaniem sobie pytania, czego się właściwie chce od życia, emancypacja w patriarchalnym świecie.
Młodzi nie są tu jednak gotowi, by wiecznie pokornie pochylać głowę i bez gadania robić to, czego się od nich wymaga. W końcu kwestionują zdanie i wybory starszych. Przeciwstawiają się im. Nie na zasadzie sztubackiego buntu, a po zadaniu sobie pytań, jak ma wyglądać ich przyszłość. Kpiną zbywają też próby emocjonalnego szantażu (piękna jest scena, gdy jedna z postaci wymachując nożem grozi samobójstwem, jeśli sprawy nie ułożą się po jej myśli, a niewzruszony bohater życzliwie podpowiada, że to tylko nóż do masła i inny będzie odpowiedniejszy).
Ale też nie ma co wieszczyć końca rodziny. Bo owi młodzi, choć zdeterminowani, by powalczyć o siebie, nie porzucają troski o bliskich. Troska nie znaczy dla nich jednak, że bolesne kwestie najlepiej pominąć milczeniem i udawać, że nic złego się nie stało.
A i starsi w końcu nauczą się słuchać, rozumieć i wyciągać wnioski. U kresu podróży – która nabierze symbolicznego wymiaru – rodzina Mehrów nie będzie już taka sama.
Akhtar umiejętnie prowadzi ogromny zespół aktorski (poza już wymienionymi jeszcze m. in. Rahul Bose, Farhan Akhtar, Anushka Sharma) i sporą również zasługą obsady, że wierzy się w intensywność emocji bohaterów, z zafrapowaniem śledzi ich zmagania.
Niestety, zabrakło nieco bardziej krytycznego spojrzenia na nagrany materiał, bo chwilami opowieść zdecydowanie wytraca dynamikę i wycięcie z prawie trzygodzinnego materiału ze 30 minut wyszłoby filmowi na dobre. W rodzinnych napięciach gubi się wątek romantyczny Kabira i poznanej przez niego na statku tancerki, wydaje się chwilami zupełnie niepotrzebnym ozdobnikiem.
Ale mimo to jeśli chodzi o ubiegłoroczne filmy dla szerszej widowni – Dil Dhakane Do to dla mnie jedna z ciekawszych propozycji. Kino kręcone przez kobiety nadal ma się dobrze.
To ja należałam do tych narzekających, że znów o bogatych elytach :P I choć ostatecznie film mi się b. podobał (poza słabą Anushką, choć tu może sporo winy leży i w tych ustach, poza które jakoś nie umiałam wyjść:P), nadal uważam, że ów egzotyczny wypaśny anturaż nie był tu konieczny.
Ano nie był. Mogła ich równie dobrze zaokrętować na statek spływający rzeką Godavari;). Albo zamknąć w jakimś kurorcie na lądzie:).
Ta, Anushka równie fatalna jest w „Bombay Velvet”. Chociaż tu w tym pierwszym numerze tanecznym daje więcej ognia niż w całym swoim artystycznym wcieleniu u Kashyapa.