Kakka Muttai (2015) – Prostota marzeń

akmKakka Muttai, pełnometrażowy reżyserski debiut M. Manikandana, swoją światową premierę miał podczas 39. edycji festiwalu w Toronto. Zaprezentowano go i na innych ważnych filmowych imprezach, gdzie spotkał się z ciepłym przyjęciem, a w dystrybucję zaangażował się sam Fox Star. W Indiach uhonorowano go dwoma National Award.
Opowieść czaruje zwyczajnością. Placyk, na którym zwykła bawić się grupka dzieciaków, zostaje sprzedany pod inwestycję – oddział sieciowej pizzerii. Dwójka braci, zapatrzywszy się w telewizyjną reklamę i zadowoloną minę celebryty (cameo Simbu) uczestniczącego w uroczystym otwarciu lokalu, zaczyna marzyć o skosztowaniu pizzy. Porcja kosztuje 300 rupii (ok. 18 zł). Dla ich rodziny, ledwo wiążącej koniec z końcem, to nieosiągalny zbytek. Chłopcy postanawiają jednak zaoszczędzić potrzebną kwotę… i zabierają się do tego nader pragmatycznie.

Najzgrabniej podsumować tę opowieść jednym słowem: „prostota”. Manikandan nie sięga po szczególnie wyrafinowane środki. Mówi językiem oszczędnym, lapidarnym. Mówi zwyczajnie, mądrze, nie wytaczając ciężkich emocjonalnych dział. Owszem, porusza ważkie kwestie. Znać w nim uważnego obserwatora (co nie dziwi, zważywszy na jego wcześniejsze operatorskie i fotograficzne doświadczenia) indyjskiej rzeczywistości, wyczulonego na kwestie społeczne i zachodzące przemiany. Nie próbuje jednak wcielać się w moralizatora czy kaznodzieję. Problemy pokazuje z reporterskiego dystansu, a widzom pozostawia ocenę.
Nie epatuje przy tym obrazami biedy, nieszczęścia. A przecież łatwo byłoby ulec takiej pokusie w filmie rozgrywającym się w ćennajskim slumsie (który dla większego autentyzmu w slumsach kręcono, do głównych ról zaś zatrudniono nie „profesjonalnych” dziecięcych aktorów, tylko chłopców w tych slumsach mieszkających). Paradoksalnie Kakka Muttai znacznie bliżej do poprawiacza nastroju.

Reżyser podkreślał, że interesują go nierówności ekonomiczne oraz globalizacja, to jak związane z nią przemiany oddziałują na zwykłych ludzi. Znalazło się też miejsce na gorzkie obserwacje polityczne i te dotyczące mediów czy wykreowanego pod publiczkę wizerunku różnych instytucji. Wszystko jednak podane jest lekko i bezpretensjonalnie, momentami w żartobliwej i humorystycznej tonacji. Co nie znaczy oczywiście, że pokazuje się nam jakiś landrynkowy obrazek. Nie ma wątpliwości, że jego bohaterom nie jest w życiu łatwo. Chłopcy nie chodzą do szkoły, bo rodziny na to nie stać. Ojciec tkwi w areszcie – nie dowiadujemy się z jakiego powodu – i wszelkie odłożone pieniądze idą na opłacenie prawnika. Malcy muszą się dokładać do domowego budżetu – a robią to, zbierając wzdłuż torów węgiel, który spada z wagonów pociągów towarowych. Bracia nie są przedstawieni jako para urokliwych aniołków budzących instynkty opiekuńcze i współczucie. To zwyczajne dzieciaki, czasem rozczulające, czasem okrutne, czasem rozbrykane, marzące o tym, co rówieśnicy – chcą móc oglądać telewizję, mieć telefon, zegarek, móc się bawić. I zachwycają naturalność oraz niezmanierowanie odtwórców ich ról.

Filmowa pizzeria „wyrasta” na pograniczu – blisko slumsu, ale jest zamkniętą, pilnowaną przez strażnika-portiera enklawą dla dobrze sytuowanych. Małym bohaterom pomysł z pizzą pewno nigdy by nie przyszedł do głowy, gdyby sieciowy lokal nagle nie pojawił się w ich otoczeniu. Spotkanie przenikających się, skontrastowanych światów wydaje się tu zresztą motywem przewodnim. Chłopcy przyglądają się gościom pizzerii zza szyby. Poprzez kraty ogrodzenia rozmawiają z dobrze sytuowanym kolegą z zamkniętego osiedla. Z dystansu oglądają ekskluzywne centrum handlowe. Bosi, marnie ubrani codziennie wędrują gdzieś po mieście przezroczyści dla przechodniów, którzy nie zwracają uwagi na biedne dzieciaki. Nikogo nie interesuje, czemu nie są w szkole, czemu pałętają się sami. Takich jak oni jest wiele. (I jakby dla podkreślenia tego nigdy nie poznajemy imion chłopców, a jedynie ksywki, jakimi nazywają ich inni).

Co ważne – bieda u Manikandana nie równa się patologii. Nie równa się umartwianiu i poczuciu osaczenia i beznadziei. Bohaterowie starają się wieść godne życie, członkowie rodziny wspierają się nawzajem i łączą ich silne więzi. A chłopcy codzienność znoszą z psotnym uśmiechem. Reżyser pokazuje też przewrotnie, że dostęp do zasobów niekoniecznie oznacza, że możemy mieć wszystko, co zapragniemy. Bohaterowie filmu marzą o drogiej pizzy, a ich zamożnym kolegom ojciec nie chce kupić przekąsek ze straganu, uznając, że uliczne jedzenie nie jest higieniczne. Wszyscy po prostu lubimy śnić o tym, czego nie mamy w zasięgu ręki.

2 uwagi do wpisu “Kakka Muttai (2015) – Prostota marzeń

  1. Pingback: Titli (2015) – W domu, czyli w piekle | Hunterwali

  2. Pingback: Lion. Droga do domu (2016) – Pamięć, tożsamość i Google Earth | Hunterwali

Odpowiedz

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.