Dedh Ishqiya (2014) – Gangsterzy i ghazale

diIshqiya z 2010 r. okazała się filmem ze zmarnowanym potencjałem. Wiele elementów było tam kapitalnych, w tym gęsta, przesycona erotyzmem atmosfera, niebanalna galeria postaci epizodycznych, mnóstwo udanych scen, ciekawie zarysowani bohaterowie… Jednak – czy to za sprawą nadmiernie zagmatwanej intrygi, czy zbyt wielu pomysłów poupychanych w jednej historii – wszystko razem nie zagrało odpowiednio harmonijnie, a finał rozczarowywał.  Ale Abhishek Chaubey, wieloletni współpracownik Bhardwaja jako scenarzysta i asystent reżysera, najwyraźniej potrafi wyciągać naukę z potknięć. Bo w luźnym sequelu reżyserskiego debiutu zatytułowanym Dedh Ishqiya (czyli Ishqiya jeden i pół) nie popełnia już starych błędów. Tym razem raczy nas opowieścią spójną, dobrze przemyślaną, o precyzyjnej konstrukcji. Niby sięga po te same karty, bo znów mamy północnoindyjską prowincję, dwójkę niewydarzonych złodziejaszków Khalujana i Babbana, ich łatwo tracącego cierpliwość szefa, co lubi grzebać żywcem, konwencję łotrzykowską, pieprzne dialogi, femme fatale, erotyczne napięcie… ale zdołał je rozegrać zupełnie świeżo, z werwą, a przy tym… wskrzeszając zapomniany charm dawnego kina. Pomysł Chaubey miał jednak ryzykowny. Bo jak połączyć nowoczesną opowieść pod wpływami neo noir, gangsterów, poezję urdu, muzykę oraz taniec i nie wpaść w parodystyczną pułapkę? Reżyserowi ta karkołomna sztuka udała się bardzo smakowicie. Zaserwował nam przy tym obraz, który spokojnie można nazwać kinem postmodernistycznym w wydaniu desi.

di2Jak słusznie zauważył jeden z recenzentów, o ile konwencja neo noir obnaża mrok i zło tkwiące w ludziach, Chaubey podchodzi do tego motywu kpiarsko i traktuje go na odwyrtkę, szukając pierwiastka dobra – tu rozumianego jako szczere, kochające serce – w oprychach.
Po rozmaitych perypetiach znany nam z Ishqiyi duet Iftekhar Khalu (Naseeruddin Shah) i Babban (Arshad Warsi) trafia do Mahmudabadu. W tym sennym miasteczku owdowiała Begum Para (Madhuri Dixit), rezydująca z powierniczką Muniya (Huma Qureshi) w przykurzonym, acz wciąż noszącym ślady dawnej świetności haveli, dopełniając obietnicy złożonej mężowi, urządza turniej poetycki, by dać Mahmudabadowi nowego, tytularnego już tylko rzecz jasna, władcę. Do pałacu zjeżdża więc grono szacownych nawabów, ale okazja przyciąga również… szemrane typy pokroju Khalu czy innego gangstera pozującego na arystokratę, który porwał uznanego twórcę, by dostarczał mu potrzebnych strof – bo sam z poezją jest na bakier (kapitalny Vijay Raaz).
Sęk jednak w tym, że dla Iftekhara Khalu majątek Begum czy tytuł przestaną mieć znaczenie. Złodziejaszek bowiem prawdziwie i głęboko… się zakocha. A udający jego sługę Babban podobnie płomiennym afektem zapała do Muniyi. Więcej z fabuły lepiej nie zdradzać, by nie popsuć zabawy. Jak można się spodziewać, niewiele okaże takie, jakie z początku się wydawało… I absolutnie nie klasycznego romansu z przeszkodami… czy w ogóle romansu, należy tu oczekiwać.

dedh-ishqiya2Reżyserowi wyjątkowo udała się nostalgiczna podróż. W tym filmie, zdecydowanie współczesnym w sposobie prowadzenia narracji, pracy kamery, montażu, konwencji, ożywia atmosferę dawnych dworów i poetyckich pojedynków przywodzących na myśl rozmaite produkcje złotej ery. A muzyka i śpiew stanowią, jak to dawniej bywało, integralną część fabuły. Są tu publiczne szranki na strofy, jest qawwali, heroina w przepięknym klasycznym występie kathak (Madhuri wypada tu zjawiskowo), a postacie przerzucają się dialogami w urdu. Oczywiście sporo z wieloznaczności i finezji przepadnie w przekładzie, ale nawet bez rozumienia języka warto się wsłuchać w samą melodię wygłaszanych fraz. Chaubey podejmuje świadomą grę z widzami i co jakiś czas puszcza oko, by nie obrać kursu zbyt serio. Choćby w scenie, gdy Khalu wygłasza uczoną przemowę o stadiach miłości w poezji urdu, a Babban pyta go ze znaczącym uśmieszkiem „a gdzie w to wszystko wpasować seks”. Dodawszy do tego wyśmienite aktorstwo, maślane spojrzenia Naseeruddina i cudownie objawioną poetycką duszę jego bohatera, pikantne dialogi i niegrzeczną, świadomą swojej kobiecości bohaterkę (Huma Qureshi przyspieszy niejeden puls), otrzymamy jeden z najlepszych filmów ubiegłego roku.

Poza tym rozbiję kokosa w dowolnej świątyni w intencji scenarzystów, by tworzyli więcej takich duetów (a przy okazji ról dla dojrzałych aktorek), jakie napisali dla Madhuri i Naseeruddina.

2 uwagi do wpisu “Dedh Ishqiya (2014) – Gangsterzy i ghazale

  1. Oj tak, przez ten pierwszy, nie całkiem dorobiony film, podchodziłem do „Dedh Ishqiya” jak pies do jeża, a okazało się, że niesłusznie. Dla mnie 10/10, zero słabych punktów. I nawet Yo Yo Honey Singh w jakiś perwersyjny sposób tu pasował (potem jeszcze dłuuuugo chodziła za mną fraza „Harnaki pliiidź”). Miałem jeszcze dodatkową radochę ze względu na fakt, że Współoglądaczka kiedyś dzielnie trwała przy serialu o poetach urdu (nie jestem pewien, czy to był „Kahkashan”, czy coś innego) i miałem okazję obejrzeć kawałki. Zasadniczo na trzeźwo całości bym nie wytrzymał, bo nie dało się odróżnić jednej biografii od drugiej, ci wszyscy wierszokleci byli właściwie identyczni ze swoim narcyzmem połączonym z ogólnym nieudacznictwem i skłonnością do użalania się nad sobą. Więc pewne satyryczne echa tamtego nadęcia odnalazłem w „Dedh Ishqiya” (jak choćby to, że porządny poeta urdu musi się uchlać, żeby mieć natchnienie), co mi dostarczyło odpowiedniej porcji chichotu.
    Jak się udało połączyć gangstersko-łotrzykowskie klimaty z nostalgiczno-romantyczną aurą ghazali, nie mam pojęcia. Ale się udało. Tylko szkoda, że film, niestety, sprzedał się słabiutko (nie to, co znakomite dzieło kinematografii „Dhoom 3”, tfu tfu tfu). Jak zwykle, my wiemy lepiej od indyjskich widzów, co dla nich dobre.

    • No i ile tam scen boskich. Kwestia Humy „Cut me”. Albo ta samotna łza, co w momencie wielkiego Bólu spływa nam po policzku Poety.

      I rzeczywiście, rozczarowanie, jakie pozostawiała pierwsza odsłona, sprawiło, że DI spadła mi na koniec kolejki nadrabiania zeszłorocznych zaległości. Już co prawda mi lobbowałeś na rzecz, ale jakoś nie chciało mi się wierzyć w to połączenie ghazal i giwer:D

Odpowiedz na Krzysztof Lipka-Chudzik Anuluj pisanie odpowiedzi

Wprowadź swoje dane lub kliknij jedną z tych ikon, aby się zalogować:

Logo WordPress.com

Komentujesz korzystając z konta WordPress.com. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie z Twittera

Komentujesz korzystając z konta Twitter. Wyloguj /  Zmień )

Zdjęcie na Facebooku

Komentujesz korzystając z konta Facebook. Wyloguj /  Zmień )

Połączenie z %s

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.